Jak, już pisałem, braki czasu (i wrodzone lenistwo) skutecznie utrudniły aktualizowanie treści. Nie chcąc jednak stracić kawałka pięknych wspomnień zamieszczam skrócony rzut oka na końcówkę naszej budowy.
Gdy wjechali na wzgórze ich oczom ukazał się…
… bynajmniej nie las. A właśnie nasz domek w Niewieszy.
Dzięki ciężkiej pracy pana od koparki (konsekwentnie ten sam obsługuje całą budowę), nasz dom pojawił się w całej okazałości.