Firma MAL jako nasz podwykonawca, należała zdecydowanie do grupy konkretnych. Jeszcze przed współpracą (oficjalną) polecili kompetentnego geologa, potem też podczas dwóch, czy trzech spotkań służyli poradami i co ważne, proponowali sensowne rozwiązania, które sprawdzają się do dziś. Dodatkowo, nie było żadnych problemów z zamówieniem np. dodatkowych przedłużek na oczyszczalnię, czy też zbiornik na wodę (po tym jak nam się poziom ogrodu lekko podniósł). Obawialiśmy się oczyszczalni biologicznej (porcjowany osad czynny), czy w początkowym okresie, gdy dom nie jest w pełni zamieszkany, to nie zagłodzimy naszych bakterii. Okazało się, że przy regularnym dosypywaniu aktywatora (“bakteryjki” w proszku), całość działa bardzo dobrze i nie ma żadnych problemów.
Po roku funkcjonowania oczyszczalni i praktycznego, naocznego obserwowania wyników jej pracy, jesteśmy bardzo zadowoleni. Oczyszczalnia ZBS-6C zainstalowana przez firmę MAL, świetnie pracuje i wydaje się, że (sądząc po zapachu, czy też raczej jego braku) oczyszcza prawidłowo “dzieła” całej rodziny. Dodatkowo jest niemal bezobsługowa, a pompa napowietrzająca, nie jest w żadnym momencie uciążliwa. Właściwie jest tylko kilka zaleceń, do których warto się stosować, jeśli chodzi o przydomową oczyszczalnię ścieków:
- regularne dosypywanie aktywatora (pudełko za 50 zł wystarczyło na kilkanaście miesięcy)
- unikanie płynów i środków opartych na chlorze (choć ponoć przy używaniu aktywatora i to nie jest problemem – nie sprawdzamy, nie potrzebujemy)
- unikanie wlewania wszelkiej maści zapraw, gipsów i klejów do odpływów ( co ważne szczególnie przy budowie ), żeby nie zatkać złoża z osadem czynnym, który znajduje się w drugiej komorze.
Dodatkowo firma MAL z Knurowa (bo przecież głównie o niej jest ten wpis i prezentowane opinie) podłączyła rynny do zbiornika na deszczówkę. I choć jest to spory wydatek (zbiornik), to przy naszym trawniku, zamontowany zbiornik na deszczówkę jest w ciągłym użyciu. Kiedyś planujemy wykopać studnię techniczną i tenże zbiornik posłuży wtedy jako zbiornik buforowy, między pompą studzienną, a pompą do podlewania.
Wracając do MAL’a. Muszę przyznać, że prace posuwały się bardzo sprawnie, też dzięki pomocy wielokrotnie wspominanego “kaparkowego” czyli p. Rafała. Ale też panowie się porozumieli i nie było problemów na linii komunikacji miedzy podwykonawcami.
Tu mała uwaga o pompie do podlewania (odchodzimy od tematu). Szukaliśmy różnych rozwiązań, nawet kupując tak zwaną “ruską pompę zanurzeniową” – ponoć niezniszczalną. Wiec tak, pompa sprawowała się słabo i padła po 3 miesiącach, więc oszczędność faktycznie “wspaniała” i tyle jeśli chodzi o ową niezniszczalność (choć trzeba przyznać, że obudowa tak pordzewiała, że śrub nie dało się odkręcić – czyli pancerna, czy też jak kto woli, w jakimś sensie niezniszczalna była).
W dalszych poszukiwaniach pomógł przypadek. Dzięki miłemu i kompetentnemu panu z hurtowni w Toszku, kupiliśmy pompę ssąca z czujnikiem ciśnienia, która (przynajmniej podczas podlewania) zachowuje się jak pompa hydroforowa (a byliśmy w hurtowni po jakieś pierdółki – i tak jakoś przy okazji się zgadało). Zakręcenie wypływu na wężu, po chwili wyłącza pompę – bardzo fajne rozwiązanie. Odkręcenie wody na wężu powoduje, że pompa samoczynnie startuje. Dodatkowo, pompa automatycznie wykrywa i wyłącza się przy braku wody w zbiorniku (co chroni silnik). Jedyna wada? Przed mrozami trzeba pompę wysuszyć i przenieść do ciepłego i suchego pomieszczenia. Ważne jest też, aby wąż ssący był mocno zbrojony, pompa ma niezłą wydajność i “zgniata” te słabsze podczas zasysania wody.
Dla potrzeb zakamuflowania pompy wybudowałem (no przy pomocy rodziny), nasz “skandynawski” domek, który chroni pompę przed warunkami atmosferycznymi, a w zimie okazał się być suchym i bezpiecznym miejscem na przyłącza lampek ogrodowych.
Odbiegliśmy troszkę od tematu. Wracając do Mal’a, to muszę przyznać, że wszystko co obiecane zostało sprawnie zrobione i na prawdę nie ma się do czego przyczepić. Samo przejście do oczyszczalni nie było łatwe, bo biegnie pod utwardzeniem podjazdu, a i odległość nie jest malutka, ale wszystko udało się bezpiecznie “obsłużyć” i teraz cały system dobrze pełni swoją rolę. Zbiornik na deszczówkę, również świetnie się sprawdza, choć teraz (po zeszłorocznych – suszowych miesiącach) zamontowałbym większy model. Niestety wciąż, wysoki VAT( 23%) na zbiorniki, skutecznie zniechęca do tego typu inwestycji. Jest to też częściowe wyjaśnienie faktu, że wskaźnik retencji mamy na jednym z najniższych poziomów w UE. A jest to woda za darmo i do tego idealna do podlewania, bo ta z sieci jest bardzo twarda i zakwasza ziemię.
Tak więc z czystym sumieniem i pełnym przekonaniem polecamy firmę MAL z Knurowa jako podwykonawcę zarówno w zakresie oczyszczalni jak i rozprowadzenia i magazynowania deszczówki .
Strona firmy tu: mal.biz.pl.
Bardzo dziękujemy za miłe słowa, staramy się aby Klienci byli zadowoleni z naszych usług.
Pozdrawiam
Aleksandra Lorenowicz
Ja też współpracę wspominam bardzo mile.
Trochę mały ten układ do rozsączania ścieków, na zdjęciu widać że nawet kruszywa tam nie ma, bez otoczaka to się szybko zamuli. Wykonawca zamiast kruszywa dał pakiety do rozsączania wody deszczowej a nie oczyszczonych ścieków. Ciekawe ile to lat podziała, 5-6 to maks.
Zobaczymy. Otoczaki też nie dają gwarancji – na razie 5 lat za nami i spoko.